piątek, 16 września 2016

Wyrywam włosy do bólu, znów...

Ostatnio znów atakuje mnie trichotillomania. Ma bardzo sprzyjające ku temu warunki:

  • stres, smutek, zdenerwowanie,
  • więcej czasu spędzam sama,
  • bierny tryb życia, czytanie przed ekranem komputera.
Kilka dni temu nie mogłam się opanować. Wystarczyło, żeby ktoś mnie zdenerwował. Byłam sama w pokoju. Czytałam coś. Moje ręce i palce pracowały bardzo ciężko i szybko. Włosy wydawały się być o wiele miększe i bardziej śliskie niż zwykle. Przyjemnie było przejeżdżać palcami po śliskich pasmach. Skrobałam skalp, wydrapywałam skórki i strupki, wyrywałam włosy, część cebulek odgryzałam. Skalp zaczął mnie boleć. Nazajutrz włosy były tak osłabione, że wypadła ich spora ilość. 

Moje włosy są tak rzadkie i cienkie, że zastanawiam się nad kupnem przypinek. Jest kilka sklepów online, które sprzedają takie doczepiane na spinkach pasma włosów. Ich cena zazwyczaj jest dosyć wysoka, a jakości nie da się sprawdzić na miejscu, ponieważ firmy te są zazwyczaj na drugim końcu Polski. Nie wiadomo też, jak kolor takich doczepek będzie prezentował się na mojej głowie. Oczywistym jest, że nie chcę, żeby ktokolwiek zauważył, że noszę doczepiane włosy. 

Z drugiej strony, doczepianie włosów powoli przestaje być wstydliwym tematem. Coraz więcej dziewczyn mówi o tym otwarcie. Prawie każda gwiazda nosi doczepki, przedłuża włosy, a nawet zakłada peruki. Niektóre z nich otwarcie się do tego przyznają. 

Szkoda, że nie ma więcej loklanych sklepów z tego typu produktami. Gdyby były, mogłbym je zobaczyć, przymierzyć i przekonać się, czy mnie satysfakcjonują. Sytuacja finansowa nie pozwala mi na dzień dzisiejszy wydawać 200 lub 300 zł na kota w worku. Zastanawiam się też, jaka jest polityka zwrotów takich sklepów.

Doczepiane włosy nie są rozwiązaniem trichotillomanii i na pewno będę z nią walczyć. Jest kilka rzeczy, które pomagają mi w takich sytuacjach. Większość z nich opisałam już wcześniej na blogu. Dziś dodam kolejne, nowe sposoby, które ułatwiają mi moją walkę.

  1. Nakładka na zęby - dzięki niej trudniej jest mi gryźć włosy. Ochrania też zęby przed ścieraniem się. Jest to bardzo dobry sposób na walkę z trichofagią.
  2. Obcięcie paznokci na bardzo krótko - dzięki temu ciężej mi chwytać włosy i skrobać skalp.

piątek, 1 lipca 2016

Dumna z siebie

Ostatnio oglądałam film, na którym pewna dziewczyna wspominała o swoim złym nawyku - obgryzaniu skóry wokół palców. Znam osobiście dwie osoby, które też nieświadomie to robią. W tamtym momencie pomyślałam, jak to wspaniale że ja nie mam tego nawyku. Poczułam się w tamtej chwili lepsza od nich, wręcz dumna z siebie, że mnie złe nawyki nie dotyczą. W czasie oglądania tego filmiku, w tamtej konkretnej chwili, ciągnęłam swoje włosy. Dopiero po jakimś czasie zorientowałam się, że to robię - "aaaa, przecież ja też mam zły nawyk...." Zabawne....

wtorek, 28 czerwca 2016

Stres wpływa na mnie bardziej niż myślałam

Po moim ostatnim wpisie postawiłam sobie za cel zrelaksowanie się i zmniejszenie poziomu stresu w moim życiu. Na szczęście mogłam sobie pozwolić na tydzień lenistwa. Częste drzemki, spanie do późna, trochę sportu, bardzo dużo świeżego powietrza i znaczne ograniczenie negatywnych ludzi - bardzo dobrze zadziałały i na mój nastrój, i na trichotillomanię.

Obniżyłam też swoje oczekiwania. Jest dużo rzeczy, na które nie mam wpływu. Mogłabym starać się najbardziej na świecie i być najlepsza, ale jeśli los nie będzie chciał - na nic okażą się moje starania.

Zastanawia mnie ogromna liczba negatywnych ludzi, którzy przez ostatnie 2 lata zaludniali moje otoczenie. Źle to ujęłam. To ja weszłam głębiej w branżę, która okazała się zimna i nieprzyjazna. Daję z siebie wszystko i rezultaty są widoczne. Wszystko, co robiłam, zawsze było wykonane na czas i idealnie. Mimo tego nie czułam się ani odrobinę doceniona. Na razie robię sobię przerwę od tego otoczenia. Na szczęście mogę sobie na to pozwolić.

Dziś nie wyrwałam ani jednego włosa. Moja trichotillomania jeszcze tydzień temu była straszna. Całkowicie mną zawładnęła. Teraz jest znacznie lepiej, chociaż wciąż nie jest idealnie. Dalej wyrywam. Ale przynajmniej dziś było dobrze.

niedziela, 19 czerwca 2016

Nie jest dobrze

Mój stan przez ostatni rok stopniowo się pogarszał. Byłam bardzo zajęta pracą i obowiązkami. Postanowiłam dać z siebie wszystko. Wyniki są idealne. W końcu cały swój czas poświęciłam obowiązkom. Schudłam przy tym do wagi, którą ostatnio miałam w gimnazjum. I... zapomniałam, jak się bawić.

Postanowiłam zrobić sobie dwa dni wolnego. Miały to być dni tylko dla mnie - na robienie tego, co lubię. Stworzyłam plan dnia i wypełniłam go aktywnościami, które kiedyś (kiedy miałam czas wolny) uwielbiałam robić. Jednak z nadejściem upragnionej wolnej soboty stierdziłam, że przecież w domu jest bałagan i całą sobotę spędziłam sprzątając. Uwielbiam być produktywna.

To nic. Jest jeszcze niedziela. W niedzielę na pewno znajdę czas na zrobienie czegoś tylko dla siebie. Tuż po obudzeniu przypomniałam sobie, że trzeba jeszcze zrobić coś do pracy, zerwałam się z łóżka i zaczęłam pracować.

Ostatnio codziennie wyrywam włosy. Zaczęłam to robić nawet w sytuacjach, w których nigdy wcześniej mi się to nie zdarzało. Zaczęłam też wyrywać w miejscach, w których wcześniej nigdy nie wyrywałam.

Sądzę, że kompletny brak zabawy w moim życiu jest bardzo powiązany z pogorszeniem mojej trichotillomanii. Mam jeszcze pół niedzieli żeby zrobić coś fajnego dla siebie, spróbować się odstresować, zabawić... W tym momencie będę musiała się do tego zmusić. Nie chcę mieć tylko wyrzutów sumienia, że mogłam w tym czasie pracować, a zmarnowałam go na zabawę, podczas której i tak się nie wyluzowałam, bo miałam wyrzuty sumienia, że bawię się, zamiast pracować.

Muszę wykorzytać ten jeden dzień na uporządkowaie myśli i wrzucenie na luz. To konieczność.

środa, 27 kwietnia 2016

Nie obgryzam już paznokci

Od dzieciństwa obgryzałam paznokcie. Nie było to dla mnie niczym dziwnym. Nie traktowałam tego, jako złego nawyku. Ot, szybsza metoda na skrócenie paznokci. Robiłam to często, zwłaszcza w czasie stresu.
Działo się to do czasu, aż musiałam założyć masywny aparat na zęby. Przez ów aparat miałam permanentną przerwę między dolnymi a górnymi zębami. Buzia nie mogła mi się domknąć. Obgryzanie zębów stało się niemożliwe.
Po ściągnięciu aparatu obgryzanie paznokci również było niezwykle trudne, ze względu na nowe ułożenie zgryzu.
Od tego czasu nie obgryzam paznokci.
Taka ciekawostka....

Idąc tym tokien rozumowania, muszę pozbyć się palców, a przestanę wyrywać włosy haha

poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Spadek motywacji

Ostatnia metoda nie przyniosła pożądanych skutków, gdyż po prostu zabrakło mi na nią czasu i motywacji. To, w połączeniu z zabieganym życiem i większym iż zwykle stresem, bardzo pięknie nakarmiło moją trichotillomanię. Ostatnio wyrywam więcej, czasem aż na drugi dzień boli mnie skalp. Nawet nie chce mi się motywować siebie samej ani szukać rozwiązania. Wyrywanie daje mi poczucie rozluźnienia w chwilach stresu.

Brak czasu na cokolwiek powoduje, że mam też opóźnienia w myciu włosów. Opóźnienia z kolei powodują swąd, więcej drapania i ciągnięcia.

Nie da się tak na dłuższą metę, bo to nie tylko szkodzi moim włosom, ale też całemu organizmowi.

Na codzień wysilam się, żeby zrobić wszystko jak należy (praca, praca, praca...), dlatego brakuje mi siły na walkę z wyrywaniem włosów....

Tak bardzo chcę, żeby trichotillomania przestała mnie dotyczyć...

piątek, 1 stycznia 2016

Zastępowanie trichotillomanii nowym nawykiem, dzień 5

(Więcej na ten temat w postch poniżej.)

Idzie mi dobrze. Teraz, w sytuacjach, w których zazwyczaj wyrywam włosy, od razu rozglądam się za solniczką. Nie jest to już tak frustrujące. Czasami, trzymając solniczkę w jednej ręce, sięgam do włosów drugą ręką, jednak szybko zdaję sobię z tego sprawę i drugą ręką chwytam za długopis. Ręce, które chcą wyrywać włosy, muszą być cały czas zajęte. To nie jest już tak frustrujące, jak pierwszego dnia. Może dlatego, że trzymam solniczkę jeszcze zanim pojawia się chcęć wyrywania. A może zaczynam przyzwyczajać się do nowego nawyku. 

Najgorsze jest uczucie swędzącej głowy. Nie chcę się drapać, bo od tego jest prosta droga do wyrywania. Czasem świąd jest zbyt intensywny i drapię się, czasem przechodzi, bo moją uwagę pochłonie coś innego.