- stres, smutek, zdenerwowanie,
- więcej czasu spędzam sama,
- bierny tryb życia, czytanie przed ekranem komputera.
Kilka dni temu nie mogłam się opanować. Wystarczyło, żeby ktoś mnie zdenerwował. Byłam sama w pokoju. Czytałam coś. Moje ręce i palce pracowały bardzo ciężko i szybko. Włosy wydawały się być o wiele miększe i bardziej śliskie niż zwykle. Przyjemnie było przejeżdżać palcami po śliskich pasmach. Skrobałam skalp, wydrapywałam skórki i strupki, wyrywałam włosy, część cebulek odgryzałam. Skalp zaczął mnie boleć. Nazajutrz włosy były tak osłabione, że wypadła ich spora ilość.
Moje włosy są tak rzadkie i cienkie, że zastanawiam się nad kupnem przypinek. Jest kilka sklepów online, które sprzedają takie doczepiane na spinkach pasma włosów. Ich cena zazwyczaj jest dosyć wysoka, a jakości nie da się sprawdzić na miejscu, ponieważ firmy te są zazwyczaj na drugim końcu Polski. Nie wiadomo też, jak kolor takich doczepek będzie prezentował się na mojej głowie. Oczywistym jest, że nie chcę, żeby ktokolwiek zauważył, że noszę doczepiane włosy.
Z drugiej strony, doczepianie włosów powoli przestaje być wstydliwym tematem. Coraz więcej dziewczyn mówi o tym otwarcie. Prawie każda gwiazda nosi doczepki, przedłuża włosy, a nawet zakłada peruki. Niektóre z nich otwarcie się do tego przyznają.
Szkoda, że nie ma więcej loklanych sklepów z tego typu produktami. Gdyby były, mogłbym je zobaczyć, przymierzyć i przekonać się, czy mnie satysfakcjonują. Sytuacja finansowa nie pozwala mi na dzień dzisiejszy wydawać 200 lub 300 zł na kota w worku. Zastanawiam się też, jaka jest polityka zwrotów takich sklepów.
Doczepiane włosy nie są rozwiązaniem trichotillomanii i na pewno będę z nią walczyć. Jest kilka rzeczy, które pomagają mi w takich sytuacjach. Większość z nich opisałam już wcześniej na blogu. Dziś dodam kolejne, nowe sposoby, które ułatwiają mi moją walkę.
- Nakładka na zęby - dzięki niej trudniej jest mi gryźć włosy. Ochrania też zęby przed ścieraniem się. Jest to bardzo dobry sposób na walkę z trichofagią.
- Obcięcie paznokci na bardzo krótko - dzięki temu ciężej mi chwytać włosy i skrobać skalp.
Cześć:) uff w tej całej chorobie dobrze jest wiedzieć, że nie tylko ty ją masz. Kiedyś myślałam, że tylko ja na to choruję... a zmagam się z trichotilomanią już jakieś 18 lat. Dopiero jak to napisałam zdałam sobie sprawę z tego, ile przez prawie 2 dekady wyrwałam włosów. Przeczytałam całego Twojego bloga, zastanowił mnie ten wpływ cukru na wyrywanie, i rzeczywiście odkąd drastycznie ograniczyłam cukier w diecie jakbym odrobinę mniej wyrywała. Wiesz, ja kiedyś trafiłam na badania nad nerwicą natręctw, że jest ona spowodowana nieprawidłowym przekazywaniem serotoniny w mózgu (jest to odpowiedzialne także za stany depresyjne, co by sie u mnie zgadzało, bo kiedyś chorowałam na depresję, a teraz czasem miewam takie długotrwałe stany depresyjne. I powoli pogodziłam się z ta myślą, że cierpię na nieuleczalną chorobę :( Chodziałam kiedyś do psychologa w związku z depresja, wtedy już od 4 lat wyrywałam włosy, ale nigdy o tym nie powiedziałam. Wstydziłam sie, myślałam, że samo przejdzie. Minęło tyle lat... w związku z tym, że wręcz kocham zjadać cebulki (a najbardziej jak uda mi sie wyrwać taką mięsista, że aż poleci krew z głowy) pękło mi szkliwo na jedynkach, w ogóle zaczynają mnie boleć zęby od tego ścierania :( i chyba tylko ten ból ostatnio delikatnie ogranicza moje wyrywanie. Radzę sobie z tym też ostatnio tak, że mam coraz więcej siwych włosów i jedynie jak mam przed sobą lusterko to wyłapuje pojedyncze siwe i ciach! A czy przed lub oprócz wyrywania masz/ miałas jeszcze jakąś inną nerwicę natręctw? bo ja np. w dzieciństwie, od małego wlasciwie obgryzałam skórki przy paznokciach, potem nagle przestałam, od razu przerzuciłam się na wyciskanie pryszczy z ramion (akurat okres dojrzewania), po czym nagle z dnia na dzień przestałam wyciskac i pamiętam jakby to było wczoraj, jak na lekcji polskiego wyrwałam sobie pierwszy włos... nie znalazłam sobie niestety innego, mniej destrukcyjnego natręctwa. W tej chwili walczę z ubytkami we włosach, smaruję radicalem, kozieradką i żelem z biowaxu. I to tez mnie dopinguje do tego, by nie rwać. Ale jak sama wiesz, nie jest to łatwe. Z tych wszystkich włosów, które przez 18 lat wyrwałam powstałaby piekna peruka... kolorowa, brązowo-czarno-orzechowo-rudo-blond-siwa... To jest straszne. Kocham wyrywac włosy o grubej i najlepiej nierównej striukturze, a że przez te lata wlosy zrobiły mi sie maksymalnie porowate, więc same ułatwiaja mi niestety zadanie. Ale i tak jets lapeij niż było kiedys, kiedy potrafiałam miec cały dywam we włosach... :( Trzymaj się i staraj się powstrzymac przed wyrywanie :) tak jak każdy z nas chorych na tę przeklętą chorobę... :)
OdpowiedzUsuń"Perfekcjonista nie akceptuje własnych słabości. Konsekwencją jest gniew i autoagresja, wyrażająca się między innymi w nieustannym niezadowoleniu z siebie. Skazy, błędy, słabości projektuje wówczas na całą osobę."
UsuńDobrze jest widzieć, że są osoby na świecie takie jak ja, które borykają się z tym problemem. Szczególnie, że również jestem kobietą.
OdpowiedzUsuńChoruję na tricha od około 10 lat i jeszcze nie znalazłam skutecznej metody na to, żeby pozbyć się tego okropieństwa. Kiedyś pomagało mi to, że kupowałam sobie gąbki, takie zwykłe do mycia i sobie je skubałam. Ale czar prysł, tak jak ze wszystkim.
Jestem młoda, mam 19 lat i chciałabym mieć piękne włosy jak moje rówieśniczki... A w efekcie mam wyskubane placki na głowie. Muszę okłamywać znajomych, że miałam w dzieciństwie wypadek i, że w tych miejscach nie chcą mi odrastać.. Nie macie tak czasem, że macie ochotę wykrzyczeć całemu światu co wam jest, pozbyć się tego wstydliwego problemu? Ja tak mam. Niestety, o moim problemie wie tylko najbliższa rodzina, która w tej chwili jest już bierna w stosunku do mojej choroby. Przestali już walczyć razem ze mną.
Stosuję Loxon 5% i widzę poprawę, ale i tak jest marnie. Coraz częściej myślę o doczepkach, ale właśnie mam pytanie do Ciebie - jak myślisz, czy będą się trzymać na takich króciutkich włosach? takich z 3 cm. Może masz więcej info ode mnie i wiesz czy jest to możliwe.
Pozdrawiam i życzę wytrwałości:)
Wchodze tu raz po raz, czasem piszę komentarze, co juz udało się zaobserwować ;) Po ok. 25 latach tricho wyleczylam sie z niej. Sa dni kiedy siegam po wlosy, ale rzadko i juz nie wyrywam! Dzieki terapii i pracy nad sobą. To jest do uleczenia! Za kazdym razem jak czytam nowe wpisy tutaj, to wydaje mi się, że to proba podzielenia sie z innymi swym bólem i żalem, ale nie praca wlasna i wiara! Mozna nam pomoc, ale trzeba chciec. Gdy chororwalam mialam nadzieje, ze znajdzie sie ktos kto mi pomoze, dlatego pisze teraz na tym blogu. Jeśli masz ochote, dam Ci maila, i porozmawiamy.
OdpowiedzUsuńhttp://opsychiatrii.pl/natrectwa/
OdpowiedzUsuńcóż.... nie jest łatwo... ten, kto się z tym zmaga, ten doskonale rozumie. Czas znów się zmobilizować, wziąć w garść i przejąć kontrolę, choćby miało to trwać tylko chwilę - to i tak lepsze niż się poddać.
OdpowiedzUsuńA czy są wśród blogowiczów jacyś mężczyźni?
OdpowiedzUsuńpawel38
Ja :)
Usuń