Mój stan przez ostatni rok stopniowo się pogarszał. Byłam bardzo zajęta pracą i obowiązkami. Postanowiłam dać z siebie wszystko. Wyniki są idealne. W końcu cały swój czas poświęciłam obowiązkom. Schudłam przy tym do wagi, którą ostatnio miałam w gimnazjum. I... zapomniałam, jak się bawić.
Postanowiłam zrobić sobie dwa dni wolnego. Miały to być dni tylko dla mnie - na robienie tego, co lubię. Stworzyłam plan dnia i wypełniłam go aktywnościami, które kiedyś (kiedy miałam czas wolny) uwielbiałam robić. Jednak z nadejściem upragnionej wolnej soboty stierdziłam, że przecież w domu jest bałagan i całą sobotę spędziłam sprzątając. Uwielbiam być produktywna.
To nic. Jest jeszcze niedziela. W niedzielę na pewno znajdę czas na zrobienie czegoś tylko dla siebie. Tuż po obudzeniu przypomniałam sobie, że trzeba jeszcze zrobić coś do pracy, zerwałam się z łóżka i zaczęłam pracować.
Ostatnio codziennie wyrywam włosy. Zaczęłam to robić nawet w sytuacjach, w których nigdy wcześniej mi się to nie zdarzało. Zaczęłam też wyrywać w miejscach, w których wcześniej nigdy nie wyrywałam.
Sądzę, że kompletny brak zabawy w moim życiu jest bardzo powiązany z pogorszeniem mojej trichotillomanii. Mam jeszcze pół niedzieli żeby zrobić coś fajnego dla siebie, spróbować się odstresować, zabawić... W tym momencie będę musiała się do tego zmusić. Nie chcę mieć tylko wyrzutów sumienia, że mogłam w tym czasie pracować, a zmarnowałam go na zabawę, podczas której i tak się nie wyluzowałam, bo miałam wyrzuty sumienia, że bawię się, zamiast pracować.
Muszę wykorzytać ten jeden dzień na uporządkowaie myśli i wrzucenie na luz. To konieczność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz