wtorek, 23 września 2014

Aktywna walka z trichotillomanią, dzień trzeci



Dzisiejszy wpis jest kontynuacją poprzednich, dotyczących mojej osobistej strategii walki z trichotillomanią. Nowa strategia polega na zwiększeniu samokontroli oraz świadomości, że właśnie wyrywam. Wyrywanie włosów było przez długi czas - i czasem wciąż jest - w ogóle dla mnie niezauważalne. Była o tym mowa w poprzednich postach gdzieś na tym blogu. 

Tylko dwie rzeczy, o których muszę pamiętać


Nowa taktyka koncentruje się na tylko dwóch celach, o których muszę pamiętać. Moim pierwszym celem jest jak najszybsze zauważanie, że wyrywam włosy. Jednak czasem zdarza się, że nawet zdając sobie sprawę, że w danym momencie wyrywam włosy, nic sobie z tego nie robię i kontynuuję ciągnięcie, ponieważ nie mam wystarczająco silnej woli, a wyrywanie włosów daje mi uczucie relaksu i bezpieczeństwa. Drugim celem jest natychmiastowe przerwanie dotykania włosów tak szybko, jak tylko zauważę tego typu zachowania. Jak najszybsze odzyskanie kontroli - korekta zachowania - jest bardzo ważne. 

Jak mi idzie?

 Taktykę tę zaczęłam stosować 3 dni temu. Pierwszy dzień został opisany w poprzednim poście. Dzień wczorajszy był zaskakujący. W porównaniu do moich zachowań w przeszłości, wczoraj stosunkowo szybko zauważałam, kiedy moje ręce bawiły się włosami (cel pierwszy), a przerwanie tego i odzyskanie kontroli nad rękami było natychmiastowe i bardzo łatwe. Być może spowodowane jest to moim strachem przed całkowitym wyłysieniem, gdyż moje włosy są teraz bardzo rzadkie i słabe. Drugim powodem, dla którego poszło mi tak dobrze, jest ograniczenie stresu w moim życiu - co staram się utrzymywać zawsze. 

Nadzieja na pokonanie trichotillomanii

Chciałabym przerwać już tę całą trichotillomanię, pozbyć się jej całkowicie z mojego życia. Ta nowa strategia podoba mi się bardziej niż poprzednia (unikanie). Na wszystko potrzeba oczywiście czasu. Nie spodziewam się, że całkowite opanowanie trichotillomanii będzie szybkie - w końcu rozwijałam ją przez kilkanaście lat. Ostatni rok był lepszy, wyrywałam o wiele mniej włosów. Trichotillomania powróciła jednaj w tym wrześniu. 

Dam sobie kilka miesięcy na opanowanie trichotillomanii. Im więcej razy powiem sobie „O! Ciągniesz włosy, puść je”, im szybciej będę to robić, tym łatwiejsze się to stanie. Aż po pewnym czasie będę wiedzieć jeszcze zanim moje ręce dotkną włosów. Powstrzymywanie się od zachowań trichotillomanii (ciągnięcie, wyrywanie, skrobanie skalpu, bawienie się włosami) będzie z każdym tygodniem łatwiejsze. Czy sama chęć wyrywania włosów minie? Mam nadzieję, że tak, choć wiele osób twierdzi, że trichotillomania to choroba na całe życie.

6 komentarzy:

  1. Witaj, niestety od kilku lat też zmagam się z tym problemem, chętnie porozmawiałabym z tobą o tym, bo jakos sama nie mogę sobie z tym poradzić , a widze że ty masz mnóstwo pomysłow na chociażby ograniczenie wyrywania.
    czy jest mozliwość jakiegos kontaku z tobą?

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej! Ja również miałam problem z tą chorobą, jakieś 10 lat temu. Zaczęło się od tego, że na złość rodzicom zaczęłam wyrywać sobie włosy - chciałam je obciąć, a oni nie chcieli się na to zgodzić - włosy były do pasa, naprawdę piękne. Miałam wtedy 10 lat.. może 11. Szybko się okazało, że wyrywanie włosów może być bardzo przyjemne, że rozładowuje napięcie, bardzo lubiłam oglądać cebulki, dotykać ich i zdejmować je paznokciami z włosów (pewnie to brzmi dość dziwnie). Robiłam to chyba ze 2 lata. Najczęściej nocami siedziałam i je wyrywałam. Rodzice się zorientowali, ale nie wiedzieli, że to zaburzenie, myśleli, że fanaberie dziecięce, dużo na mnie wtedy krzyczeli. Ja sama też nie wiedziałam co się dzieje, ale bardzo mnie do wyrywania włosów ciągnęło, nawet nie wiem, jak to opisać. Nie pamiętam, jak to się dokładnie stało, ale wiem, że udało mi się ten problem pokonać. Zrobiłam to sama, na rodzinę nie bardzo mogłam liczyć, myślę, że dalej nie mogę. W każdym razie, już mnie do tego nie ciągnie, już 10 lat nie wyrywam sobie włosów, zapomniałam nawet na jakiś czas, że w ogóle to robiłam (przypomniałam sobie teraz, ponieważ włosy zaczęły wypadać, chorobliwie wypadać i zaczęłam czytać różne artykuły na temat łysienia i przypadkiem natknęłam się na informację o trichotillomanii).
    Nie poddawaj się, tego da się pozbyć, jestem żywym przykładem. Wiem, że to może być trudne i chyba trzeba bardzo silnej woli, może nawet warto się zgłosić do specjalisty z takim problemem, ale pokonanie choroby jest możliwe!
    Powodzenia!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wątpie, że się da z tego wyjść. Jestem załamana. Próbowałam wielu rzeczy chodzenia w czepku po domu, byłam u lekarza (terapia poznawczo-behawioralna) i przyjmowałam leki SSRI. Włosy wyrywam juz od jakiś 15 lat. OD jakiś 2 lat mam stany depresyjne z tego powodu. To wszystko o czym pisze trichotillomanka na swoim blogu ma szanse pomoc w zerwaniu z tricho, ale caly czas sie zastanawiam czemu mi nic nie pomaga? Podejmuje ostatni z podanych kroków, a mianowicie odciecie sie od swojego dotychczasowego zycia i wyjazd na jakis czas... Mam ostatnia nadzieje, ze to pomoze, ale co bedzie jesli wroce?

      Usuń
    2. Z trich jest różnie.... czasem zupełnie znika, czasem pojawia się z różnym natężeniem, znika, znów się pojawia..... Nie poddawaj się tylko, dowiedz się wszystkiego o swojej trich, być może ma jakieś słabe punkty? W jakich sytuacjach nigdy nie wyrywasz? Kiedy wyrywasz najczęściej? Czytałaś ten post? http://trichotillomaniak.blogspot.com/2013/12/pomoz-sobie-program-samodzielnego.html Podam ci mój przykład - nigdy nie wyrywam w miejscach publicznych albo przy ludziach. W najgorszych sytuacjach, kiedy zupełnie nie mogę się powstrzymać, wykorzystuję tę regułę, przebywam z ludźmi, poza domem..... Nawet jeśli nie przestaniesz całkowicie wyrywać, to może dasz radę zmniejszyć intensywność? Sama znasz siebie najlepiej.... Powodzenia :)

      Usuń
  3. Gdybyś tylko mogła podać nam przepis na sukces....Twój przypadek daje nadzieje na wyleczenie innym trichotillomanom :) Gratuluję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szukam osób, które podzieliłyby się swoją historią. Mieszkam w Warszawie, chętnie zobaczę się z osobami, które tak samo jak ja są dotknięte chorobą lub ich bliskie osoby spotkały się z tym problemem. Od lat zbieram informacje na temat choroby, ale myślę, że prawdziwe oblicze można dostrzec dopiero w przeżyciach ludzi, którzy z nią żyją. Osoby zainteresowane proszę o kontakt mailowy - mój adres to: ochockamaria@gmail.com

      Usuń