piątek, 22 listopada 2013

Trichotillomania to autoagresja?

Trichotillomania (kompulsywne wyrywanie włosów) przez niektórych traktowane jest jako jeden z aktów samookaleczenia. Kiedy natrafiłam na tę informację szukając informacji o wyrywaniu włosów, byłam zdziwiona. Przecież nie chcę robić sobie krzywdy, nie mam intencji okaleczania się. Po prostu nie potrafię kontrolować swoich rąk, które chcą drapać, ciągnąć i wyrywać włosy. Dlaczego ktoś zalicza to do aktu autoagresji? Czyżbym podświadomie była w depresji? Nie zauważyłam też zwiększonego wyrywania w sytuacjach stresowych, jak jest to opisywane dla większości osób z trichotillomanią.

Co to jest samookaleczenie


Natrafiłam jednak na historie ludzi, dla których wyrywanie włosów było ucieczką, reakcją na zło. Samookaleczenie jest celowym uszkadzaniem swojego własnego ciała, zazwyczaj z powodu autoagresji lub depresji. Dzieci mogą okaleczać się, aby zwrócić uwagę dorosłych. Zadawanie sobie bólu pełni kilka funkcji: reguluje napięcie, zmniejsza lęki, jest metodą radzenia sobie z gniewem. Okaleczanie własnego ciała dla niektórych jest jedyną formą kontroli i wpływu na własne życie, daje poczucie autonomii. Daje również uzasadniony powód, aby zaopiekować się samym sobą. Czasem pełni funkcję kary - nakładanej na siebie lub prześladowcę; jednak skutki tej kary zawsze widoczne są jedynie na ciele okaleczonego. Może być także formą manipulacji. Żadne z powyższych zdań nie dotyczyło mnie. Nie dotyczy też wielu innych ludzi.

Trichotillomania jako sposób wyładowania negatywnych emocji


Wyrywanie włosów kojarzy się z chwilą relaksu i wytchnienia
K. zaczęła wyrywać włosy jako 8-letnia dziewczynka, tuż po wprowadzeniu się do jej domu ojczyma. Ojczym postanowił wychowywać pasierbicę twardą ręką, karząc ją za najmniejsze "przewinienia".  Na początku K. wyrywała rzęsy. Widząc to, ojczym jeszcze bardziej ją bił: pasem, ręką.. Potem znalazła pocieszenie i relaks w wyrywaniu włosów z głowy - proces szukania odpowiedniego włosa i wyrywania go łagodził stres. Ojczym i to jednak zauważył i wciąż kontynuował bicie dziecka. W końcu K. zaczęła wyrywać włosy z linii czoła, coraz więcej, aż do momentu, kiedy nie miała już grzywki. Wtedy ojczym nie powstrzymywał się. Zawlekł ją do pokoju i bił pięściami, aż zaczęła krwawić. Po kilu latach takiego traktowania, cała górna część głowy została łysa. K. ogoliła więc głowę, aby przestać wyrywać. Jej matka rozwiodła się, lecz K. wciąż ma traumę i zmaga się z lękami. Jest pewna, że jej wyrywanie włosów nigdy by nie wystąpiło, gdyby nie jej agresywny ojciec. Dziś jest szczęśliwa, bezpieczna, ma serdecznych przyjaciół. Chodzi do psychiatry, lecz głównie przyjaciele wspierają ją w jej walce.

Wyrywa włosy aby być piękną


Nawet Wikipedia twierdzi, że trichotillomania to forma autoagresji. Jest jednak wiele przypadków trichotillomanii, kiedy chorzy uznają to za totalnie nieprawdziwe. A. nigdy nie chciała wyrządzić sobie krzywdy lub sprawić bólu, a również wyrywa włosy. Wręcz przeciwnie, uznaje trichotillomanię za rodzaj samodoskonalenia i satysfakcji. A. ma świadomość, że brzmi to co najmniej dziwnie. Dla A. trichotillomania nie jest objawem negatywnych emocji. Nie nienawidzi siebie, nie jest też w depresji. Nie czuje potrzeby karania samej siebie, ani nie czuje pustki, którą chce zlikwidować bólem. Nie ma żadnych stłumionych uczuć, które chciałaby wydobyć z siebie za pomocą samookaleczenia. Jedynie niewielka depresja zdarzyła się jej podczas wszystkich tych lat z trich (ale komu się nie zdarza?), lecz nie trwała długo i nie ma nawrotów.

Dla A. trichotillomania to forma upiększania. Podświadomie sądzi ona, że wyrywanie brzydkich, niepasujących, odstających, za krótkich włosów jest upiększaniem. Uwielbia patrzeć na swoje włosy i nie chce, żeby jakiś wystający kosmyk popsuł jej fryzurę, więc go wyrywa.

Nie wyrywamy włosów z powodu autoagresji


Według innego punktu widzenia, trichotillomania i autoagresja to dwie różne rzeczy. Po pierwsze dlatego, że wyrywanie włosów nie boli. Wręcz przeciwnie, podczas wyrywania uwalniana jest dopamina, która sprawia, że czujemy się dobrze, a wyrywanie to miłe uczucie. Po drugie, nikt z nas nie chce wyrywać włosów. To nie jest nasz wybór. Nie chcemy mieć rzadkich włosów i łysych placków na głowie. Wręcz przeciwnie, chcemy przestać wyrywać. Po trzecie, nie traktujemy wyrywania włosów jako metody na pozbycie się negatywnych emocji czy gniewu. Dla mnie obecność stresu nie ma nic wspólnego z wyrywaniem włosów.

Z drugiej strony jest prawdą, że wyrywanie włosów kojarzy się nam z chwilą relaksu, odpoczynku. Dzieje się tak dlatego, że wiele osób wyrywa podczas nudy, biernego użytkowania czasu, w łóżku, fotelu, oglądając telewizję, czytając, lub przed zaśnięciem. To stan relaksu, moment, w którym przestajemy myśleć i nie musimy mieć kontroli nad sobą i nad otoczeniem. Nie wydaje się to być jednak wystarczającym dowodem, aby uznać trichotillomanię za rodzaj samookaleczenia.

Oczywistym natomiast jest, że wyrywanie własnych włosów z ciała jest dla nas krzywdzące. Może spowodować łysienie, krwawienie, wrastające włosy, negatywne skutki psychiczne itp. Jednak wszystkie negatywne skutki nie są powodem, dla którego wyrywamy włosy. Często podczas wyrywanie w ogóle ignorujemy to, że możemy wyłysieć, lub w ogóle nie zdajemy sobie sprawy z tego, że wyrywamy. Samookaleczenia są świadomymi decyzjami, podczas gdy trichotillomania to nie nasz wybór, ale przymus, nad którym nie mamy kontroli.

Swędzący skalp przyczyną wyrywania włosów


Ja sama nie wyrywam ani z powodu stresu, ani dla upiększenia się. Wyrywam, bo swędzi mnie głowa. Zaczynam od skrobania, a chwilę potem ciągnę za włosy. Najpierw delikatnie. Jeśli zapomnę się, bo akurat jestem czymś zajęta, to całkowicie tracę kontrolę, a ciągnięcie jest coraz mocniejsze i wyrywam włosy. Zauważyłam, że głowa swędzi mnie po zjedzeniu czegoś słodkiego, lub kiedy kilka dni jej nie myję. Aby ratować włosy, przestałam jeść słodycze (szczególnie czekoladę); mam świadomość, że gdy swędzi mnie głowa, to muszę ją umyć; oraz kiedy swędzi mnie głowa, mój umysł musi przejąć kontrolę i nie pozwolić rękom podrapać skalpu. Te trzy strategie uratowały sporo włosów. Natomiast czwartą prawdą jest, że im mniej wyrywam włosów, tym mniejszy jest przymus wyrywania. Trening uświadamiający (o którym pisałam w poprzednim poście) bardzo pomógł mi zrozumieć mechanizm mojego wyrywania. 

Jestem pewna, że bardzo duża ilość osób wyrywających włosy nie ma nic wspólnego z chęcią okaleczenia się. Mogą jednak istnieć osoby, dla których trichotillomania to czas wyciszenia i wyładowania negatywnych emocji. Być może dzieje się tak dlatego, że wyrywamy zwykle w łóżku, w fotelu, w stanie biernej relaksacji. Wyrywanie włosów kojarzy się więc z wyciszeniem i relaksem. Jednak twierdzenie, że trichotillomania to forma autoagresji, a u jej podstaw leżą nierozwiązane problemy z dzieciństwa jest przesadą. Rozpowszechnianie takich informacji doprowadziło mnie do tego, że zaczęłam rozgrzebywać swoją duszę, żeby znaleźć tę traumę, depresję i negatywne nieuleczone emocje. Wmówiłam sobie, że się kaleczę. Nie było to jednak prawdą i na szczęście te myśli szybko mnie opuściły, ponieważ nie lubię okłamywać sama siebie. Przypadków trichotillomanii jest bardzo wiele i każdy sam zna siebie najlepiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz